poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 2 - "Beneath Your Beautiful"

***
- Charlie jak dobrze, że jesteś trzeba poprawić kilka rzeczy w najbliższym wydaniu. Przyjdź do mnie za 5 minut wszystko Ci wyjaśnię. – Powiedziała starsza kobieta ubrana w szykowną sukienkę.
- Już się robi. Zostawię swoje rzeczy i wracam.
- Ok. to będzie ciężki wieczór. – dodała zanim weszła do swojego gabinetu. 

***

Jest już 9.30 właśnie kończę prace, chyba jestem jedną z ostatnich osób które wyjdą z biura. Oczy same mi się zamykają. Jestem tak zmęczona, że nie wiem jak się nazywam. Pociesza mnie tylko fakt, że jest dziś piątek i jutro mogę spać do późna. Wyłączyć komputer. Pozbierać papierki wokół siebie. Wrzucić je do kosza. Plecak. Teczka. Ok, mam wszystko. Zjeżdżam z 20 piętra. Porter uśmiecha się do mnie pokrzepiająco. Jest 9.40 jak ja się dostane do domu. Metro? Taksówka? Kurczę metrem będzie taniej. Gdzie jest najbliższy przystanek? Limehouse? Kurczę kurczę kurczę. Nie doczłapie się tam. Za bardzo jestem zmęczona. Może uda mi się teleportować do domu? Chwila skupienia. Ughhh. Chyba jeszcze muszę nad tym popracować. Może prześpię się tutaj. Myślę, że portier mnie zrozumie i zgodzi się na to? Wychodzę z budynku i kieruje się w stronę stacji. Nagle ktoś łapie mnie za ramię.
- O ja pierdole właśnie dostałam zawału serca. – mówię gdy widzę „znajome” okulary i czapkę – Ty to chyba na serio chcesz żebym dziś umarła. – Powiedziałam nie kryjąc zdenerwowania.
- Nie no przestań, przecież Ci mówiłem, że odwiozę Cię do domu. Chodź miałaś wyjść z pracy 40 minut temu. Trochę już tu stercze.
-Wiesz o tym, że jest już ciemno? O ile czapka z daszkiem jeszcze przejdzie to okulary już raczej nie. Widzisz coś w ogóle przez te okulary? Dziwnie wyglądasz ukrywając się za okularami o tej porze. – Powiedziałam dyskretnie zmieniając temat. Nie lubię rozmawiać o swojej pracy. Bardzo ją lubię i nie przeszkadza mi, że siedzę do późna.
- Tak tzn. nie. Ohhh ja po prostu nie chce żeby ktoś mnie rozpoznał.
- Rozpoznał? Ciebie? Nie rozumie. Niby kto miałby Cię rozpoznać? Mój mózg najwidoczniej nie przetwarza już dużo informacji. Nie rozumiem o co Ci chodzi.
- hahaha, naprawdę nie wiesz kim jestem prawda? Niesamowite.
- Mógłbyś mi wyjaśnić co jest takie niesamowite?
- Harry – Powiedział zdejmując czapkę oraz okulary i podał mi dłoń na znak powitania – Harry Styles. Bardzo mi miło Cię poznać.
- Harry. Harry Styles. Kurczę coś mi to mówi, ale ja na serio już dziś nie myślę. Proszę odłóżmy poważne rozmowy na jutro lub pojutrze. Ok?
- Jasne – Powiedział uśmiechając się do mnie – Ale możesz mi powiedzieć chociaż jak się nazywasz?
- Ohhh tak. Charlie.
- Charlie?
- Tak. Charlotte Henderson. Mów mi po prostu Charlie.
- Ok Charlie wskakuj do samochodu i podaj adres. – Powiedział otwierając mi drzwi od strony pasażera
- Bethune Rd 6
- To ta ulica obok East Reservoir?
- Tak dokładnie ta. – oparłam się o zagłówek i przymknęłam oczy. Harry zrozumiał moją niemą prośbę, włączył cicho radio i nie zadawał pytań. 


***

- Charlie? Charlie? Charlie! Jesteśmy na miejscu. – ktoś mnie szturchał – Charlie wstawaj.
- Ok, już już. Co się dzieje?
- Jesteśmy pod twoim mieszkaniem. Poczekaj.-W tym samym momencie wyskoczył z samochodu. Podbiegł do drzwi od strony pasażera i otworzył je. – Chodź. Odprowadzę Cię bo jeszcze zaśniesz po drodze.
- Nie, wszystko jest ok. Nie musisz tego robić.
- Nie muszę, ale chce. – Powiedział. Nie miałam zamiaru się kłócić. Weszliśmy do budynku i schodami weszliśmy na 3 piętro. Zaczęłam otwierać drzwi – Mieszkasz Bethune Rd 6/6?
- Co? Ahhh tak. – Powiedziałam próbując otworzyć jednocześnie drzwi do mojego mieszkania. Usłyszałam trzask który mnie przeraził. I wtedy zobaczyłam. Jedna część klucza znajdowała się w mojej dłoni, a druga w zamku. – Kurwa. No co jeszcze się dziś stanie? No na serio dajcie mi dziś już spokój. Ja rozumiem. Naprawdę dużo rzeczy rozumiem, ale żeby coś takiego? – Mówiłam sama do siebie. Na dodatek na głos. – Masz może numer do jakiegoś ślusarza?
- Nie. Ale poczekaj coś się zaraz znajdzie. – Powiedział i wyjął komórkę. Chwile trwało aż nawiązał połączenie. – Liam? Słuchaj stary mam prośbę. Włącz laptopa i poszukaj jakiegoś numeru do ślusarza… Tak dobrze słyszysz… Wyjaśnię jak wrócę.. ok


***

- Ale jak to nie może pan dziś przyjechać? Przecież ja się nie mam jak do mojego mieszkania dostać.
- Bardzo mi przykro, ale nie mogę wyjść z domu
- Ale przecież reklamuje się pan 24/7, czy to nie zobowiązuje?
- Tak, przepraszam. Bardzo mi przykro, ale moja córka jest chora. Niech pani zadzwoni do kogoś innego.
- Jak to do kogoś innego? Nikt o tej godzinie nie pracuje.
- Niech pani u kogoś przenocuje, a jutro powiedzmy o 11.00am będę na miejscu i wymienię pani zamki. Dobranoc.
- Dobranoc. – Powiedziałam, a mężczyzna nie czekając na nic więcej rozłączył się. Przecież nie mogę tu siedzieć do 11.00am. Co ja mam zrobić? Przecież nie pojadę o tej godzinie do York do wuja i mamy. Jedyne rozwiązanie to hotel. – Hotel
- Co? – Chłopak chyba nie spodziewał się, że powiem cokolwiek w tym momencie
- Hotel, muszę jechać do hotelu. Ślusarz będzie dopiero jutro rano.
- Co? Co ty w ogóle mówisz? Jaki hotel. Nie jedziesz do żadnego hotelu. Zabieram Cię do siebie.
- Co? Harry, daj spokój. Nie mam siły, po prostu zawieź mnie do jakiegoś hotelu.
- Charlie
- Harry
- Charlie, mówię poważnie. Chodź. - Powiedział, złapał za rękę i pociągnął w swoją stronę.


***

Jechaliśmy już ok 30 min. Gdzie on mnie wiezie? Nagle skręciliśmy z głównej drogi wjeżdżając w jakieś strzeżone osiedle.
- Już prawie jesteśmy – Powiedział i chwile później zatrzymał się przed bardzo okazałym domem. Światła w oknach były pogaszone. Co oznaczało tylko tyle, że właściciele już smacznie spali lub jeszcze nie było ich w domu. Harry otworzył mi drzwi samochodu. Wziął za rękę i poprowadził do drzwi wejściowych. Otworzył je i weszliśmy do środka. Nie świecił świateł. Zamknął za nami drzwi i schodami poprowadził mnie na pierwsze piętro domu. Weszliśmy w drugie drzwi po prawej. Puścił moją rękę i podszedł do komody. Z jednej szuflady wyciągnął dwa podkoszulki, a z drugiej dwie pary dresowych spodni. Jeden komplet był przeznaczony dla mnie. A z drugim wszedł przez kolejne drzwi. Pewnie do łazienki. Nie pomyliłam się ponieważ chwile później usłyszałam odgłos lecącej wody. Nie mam pojęcia ile mogło go nie być ja usiadłam na łóżku i spałam na siedząco. Obudził mnie odgłos wchodzenia do pokoju. Nic nie mówiąc weszłam do łazienki. Rozejrzałam się była naprawdę ładna. Popatrzyłam na prysznic, ale nie byłam w stanie zmusić się aby pod niego wejść. Przeniosłam wzrok na umywalkę. Przydałoby się umyć chociaż zęby. Przebrałam się. Złożyłam rzeczy i zostawiłam na jednej z półek w łazience. Związałam włosy gumką którą miałam na nadgarstku. Umyłam twarz wodą. Wzięłam szczoteczkę która była na umywalce i umyłam nią zęby. Była jeszcze mokra. Pewnie Harry tyle co jej używał. Gdy wyszłam z łazienki leżał na kanapie która stała po przeciwnej stronie pokoju niż łóżko pod głową miał poduszkę i był przykryty kocem.
- Harry, zejdź z tej kanapy. Ja się na niej prześpię. Nie chcę wyrzucać Cię z twojego łóżka.
- Charlie po prostu połóż się i idź spać. Ok?
- Dobrze. Dobranoc Harry.
- Dobranoc Charlie.


***



You tell all the boys "No"
Makes you feel good, yeah
I know you're out of my league
But that won't scare me away, oh, no

You've carried on so long
You couldn't stop if you tried it
You've built your wall so high
That no one could climb it
But I'm gonna try


Co jest grane? Po co ta muzyka. Po co budzik? Przecież dziś jest sobota.


Would you let me see beneath your beautiful?
Would you let me see beneath your perfect?
Take it off now, girl, take it off now, girl
I wanna see inside
Would you let me see beneath your beautiful tonight?

You let all the girls go
Makes you feel good, don't it?
Behind your Broadway show
I heard a boy say, "Please, don't hurt me"


Beneath Your Beautiful. Zaraz, przecież to mój dzwonek. Otwieram jedno oko, drugie. Co jest? Gdzie ja jestem? I wszystko co się wczoraj wydarzyło nagle do mnie wraca. Uczenia,  Sturbuks, Harry, praca, mieszkanie, klucz, ślusarz. Cholera która jest godzina? Chwile mi zajęło zlokalizowanie zegarka. 11.30am Że co?!
- Kurwa, kurwa, kurwa.. gdzie jest mój telefon…. Tak słucham
- Proszę panią stoję pod pani drzwiami od 30 minut. Coś się stało, że jeszcze pani nie ma?
- Nie proszę pana. Proszę poczekać. Za niedługo będę na miejscu. – Nie czekając na ciąg dalszy rozmowy rozłączam się. – Harry. Harry. Harry! – krzyczę podchodząc do niego. – Jesteśmy spóźnieni tzn. ja jestem spóźniona. Proszę obudź się. – Przez chwilę mam wrażenie że umarł i dlatego nie reaguje szarpanie
- Tak, tak już wstaje. – Mówi sennie przecierając oczy. – Charlie? Co się stało, że tak krzyczysz?
- Jest 11.30am o 11.00am był umówiony ślusarz. Dzwonił do mnie, stoi pod moimi drzwiami od 30 minut.
- O cholera. Zbieraj się! – Krzyknął zeskakując z kanapy. Podbiegł do komody zabrał klucze i portfel i pociągnął mnie za rękę. Zdążyłam jedynie złapać za swój plecak. Zbiegliśmy po schodach. Z każdym krokiem jakieś odgłosy przybierały na sile. Harry pociągnął mnie do jakiegoś pomieszczenia, wpychając przez uchylone drzwi. Moim oczom ukazała się jasna i przestronna kuchnia. A przy stole siedziały cztery osoby. Nie wiem kto był bardziej zdziwiony zaistniałą sytuacją. Ja czy oni.
- Harry co jest grane? – powiedział jeden z chłopaków
- Nie mam czasu teraz tego wyjaśnić. Już jesteśmy spóźnieni, a czeka nas jeszcze 30 minut drogi. Soku? – Spytał się jak gdyby nigdy nic.
- Yyyy.. Nie dziękuję. – Wyjąkałam. Atmosfera była przedziwna. I w tym momencie naprawdę zależało mi tylko na tym, żeby wyjść z kuchni lub gdzieś się ukryć. Nie przepadałam za byciem w centrum uwagi. A w tym momencie właśnie tak było.
- Harry?
- Czego chcesz Liam? – powiedział chłopak .
- Nie przedstawisz nam swojej koleżanki?
- A jest to konieczne w tej chwili?
- Tak, myślę, że tak.
- Ok – Powiedział wzdychając teatralnie – Charlie to są wszyscy. Wszyscy to jest Charlie. – Powiedział, a ja wybuchnąłem śmiechem.
- Chyba nie o takie przedstawienie mu chodziło. – Powiedziałam śmiejąc się dalej. On też się uśmiechnął.
- Ok. To jest: Liam, Niall, Zayn i Louis. Zadowoleni?
- Hej Charlie – Odpowiedziała cała czwórka chórem
- Cześć wszystkim – Powiedziałam – Harry jest już naprawdę późno. Boję się, że facet nie wymieni mi zamków i nie będę miała gdzie spać kolejnej nocy.
- Co jest? Jaka noc? Jakie zamki? – Wypytywał Louis
- Nie mamy teraz na to czasu. Później wam wszystko wyjaśnię. – Powiedział chłopak ciągnąc mnie za rękę do samochodu. 

***

***


Do przeczytania 
xx C
***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz