***
- Napijesz się kakao,
podobno pomaga na sen. – Zwraca się do mnie, a ja nie wiem jak powinnam się zachować, nie miałam pojęcia, że mnie zauważył. Nie chciałam żeby pomyślał, że
podglądałam go, nie chciałam mu przeszkadzać. W zasadzie to sama nie wiem, dlaczego przyszłam do kuchni.
- Nie wiem czy powinnam
– Wydukałam niezgrabnie.
- Nie wiesz czy powinnaś
się napić? – Popatrzył na mnie swoimi ciemnymi oczami, po czym wstał ze stołka i
podszedł do lodówki.
- Nie, chodziło mi raczej o to, że nie wiem czy mam prawo zakłócać Twój spokój. - Przygarbiłam się, a cała moja postawa krzyczy "JESTEM OFIARĄ LOSU". Zrobiłam nieporadnie dwa kroki do przodu po czym stanęłam. Nie byłam pewna, co robić. - Chodziło mi o to, że..
- Spokojnie, wiem o co Ci chodziło. Gdybym miał coś przeciwko Twojej obecności nie pytałbym Cię o to czy chcesz napić się ze mną. - Wskazał stołek, na którym chwile temu jeszcze siedział.- Ja po prostu nie chciałam Ci przeszkadzać. Bo widzisz ktoś kto siedzi o tej godzinie w kuchni sam raczej nie oczekuje żadnego towarzystwa.- Mówiąc opadłam się łokciami o blat i chowam głowę w dłoniach.- Odnoszę wrażenie, że ostatnio nikomu nie chcesz przeszkadzać. - Podniosłam na niego wzrok, ale on nie patrzył się na mnie. Starannie liczył odmierzane łyżeczki kakao.
- Tak, chyba masz rację. - Nie byłam pewna jak mam się zachować. Nie wiedziałam co wie, czy chce z nim o czymkolwiek rozmawiać, czy on chce ze mną rozmawiać czy tylko stara się być miły.
- Wiesz, sądzę, że jesteś bardzo dzielna. Pamiętam, że kiedy umarł mi dziadek byłem tak zdruzgotany, że nie wychodziłem z pokoju. Nie chciałem jeść, pić, nie chciałem nawet słyszeć o tym, że gdzieś tam toczy się dalej jakiekolwiek życie, bo nie wyobrażałem sobie życia bez niego. - Momentalnie wszystkie wspomnienia, które starałam się trzymać pod dywanem ujrzały światło dzienne. Myślałam, że już wypłakałam wszystkie łzy, które zostały mi przydzielone w tym życiu, ale najwidoczniej się myliłam, ponieważ moje oczy pokryły się mgłą. Pociągnęłam nosem próbując powstrzymać potok napływającej do oczu słonej substancji, ale było to zupełnie nieskuteczne.
- Wiesz, sądzę, że jesteś bardzo dzielna. Pamiętam, że kiedy umarł mi dziadek byłem tak zdruzgotany, że nie wychodziłem z pokoju. Nie chciałem jeść, pić, nie chciałem nawet słyszeć o tym, że gdzieś tam toczy się dalej jakiekolwiek życie, bo nie wyobrażałem sobie życia bez niego. - Momentalnie wszystkie wspomnienia, które starałam się trzymać pod dywanem ujrzały światło dzienne. Myślałam, że już wypłakałam wszystkie łzy, które zostały mi przydzielone w tym życiu, ale najwidoczniej się myliłam, ponieważ moje oczy pokryły się mgłą. Pociągnęłam nosem próbując powstrzymać potok napływającej do oczu słonej substancji, ale było to zupełnie nieskuteczne.
- Nie uważam się za dzielną osobę. Wręcz przeciwnie. Chowam się, staram się nic nie czuć. Jestem gdzieś zawieszona, między życiem a śmiercią. Chwile po przebudzeniu mam zamiar odwrócić się na drugi bok i wtulić się w jego ciepłe ramiona. Ale gdy to robie jego nie ma i przypominam sobie wszystko, co się stało. Wypadek. Te kilka sekund zaraz po przebudzeniu są jednocześnie najlepszą i najgorszą częścią mojego dnia. Chciałabym żeby trwały wieczność jednocześnie nienawidzę się za to. - Byłam zaskoczona, że to właśnie jemu powiedziałam to co od dawna mnie dręczy. Coś czego nie powiedziałam nikomu. Do czego nie potrafiłam przyznać się sama przed sobą. Był dla mnie zupełnie obcą osobą. Mówiąc to nie patrzyłam się na niego. W zasadzie mój wzrok nie był skupiony na żadnej konkretnej rzeczy. Patrzyłam się przed siebie jednocześnie nie widząc niczego konkretnego. Co moich uszu właśnie docierają słowa śpiewane przez Eda Sheerana. Są tak trafne. Zupełnie jak gdyby chłopak moje uczucia przelał na papier i teraz z taką łatwością śpiewał to czego ja nie mogę powiedzieć na głos.
Oh I’m a mess right now
Inside out
Searching for a sweet surrender
But this is not the end
I can’t work it out
How going through the motions
Going through us
And oh I’ve known it for the longest time
And all of my hopes
All of my own words
Are all over written on the signs
But you’re on my road
Walking me home
See the flames inside my eyes
It burns so bright I wanna’ feel your love
Easy baby maybe I’m a liar
But for tonight I wanna’ fall in love
Put your faith in my stomach
I messed up this time
Late last night
Drinking to suppress devotion
With fingers intertwined
I can’t shake this feeling now
We’re going through the motions
Hoping you’d stop
And oh I've only caused you pain
I know but all of my words will always below
Of all the love you spoke
When you're on my road
Walking me home
See the flames inside my eyes
It burns so bright I wanna’ feel your love
Easy baby maybe I’m a liar
But for tonight I wanna’ fall in love
Put your faith in my stomach
And for how long, I love, my lover
I feel love! I feel it all over now!
I feel love!
And for how long, I love, my lover
- Bo widzisz - Zaczął Zayn siadając obok mnie i stawiając kupek z parującym kakao. - Słyszałem kiedyś, że czas leczy rany, ale uważam, że to największe kłamstwo świata. Moim zdaniem czas wcale nie leczy ran. To my z czasem uczymy się żyć z bólem, który nam towarzyszy, bo gdy życie nam się sypie to na całego. Nie odbywa się to stopniowo, powoli i delikatnie, żebyś w międzyczasie mogła połatać spaloną część swojej duszy.
- Dziś zauważyłam, że najbardziej nie boli mnie to, że tyle, co się zaręczyliśmy, albo to, że planowaliśmy wspólne życie, lecz drobnostki takie jak to, że wiedział, w którym kubku lubię pić kawę lub to, że nie lubię swojego drugiego imienia.
- Bo to te drobnostki czynią nas kompletnym obrazem. To one definiują, kim jesteśmy, a nie kolor oczu czy odcień skóry. Ja, gdy myślę o dziadku to pierwszą rzeczą, która przychodzi mi do głowy nie jest fakt, że był niesamowicie wysoki lub to ze miał siwe włosy. Zawsze przypominam sobie to, że grając w szachy niezależnie od tego ile miałem lat zawsze dawał mi wygrywać. W ten sposób próbował budować we mnie pewność siebie, której bardzo mi brakowało.
- Jesteś nieśmiały? Przecież podczas koncertów wychodzisz przed setki tysięcy ludzi.
- Nie mogę powiedzieć, że jestem tak wyluzowany jak reszta, ale jestem przekonany, że gdyby nie dziadek na pewno byłoby o wiele gorzej. - Patrze na niego i nie mogę oprzeć się wrażeniu że właśnie coś się stało. W niewyjaśniony sposób. Wiem, że od tej chwili będzie już inaczej. Już zawsze będę mogła porozmawiać z chłopakiem o rzeczach które mnie bolą. Śmieszne, że to właśnie śmierć nas zbliżyła. Widząc jego oczy wiem, że też to czuje. Jakaś niewidzialna nić porozumienia. I chodź żadne z nas nie wypowiada słowa "przyjaciel", żadne z nas nie nakleja na nas tej etykietki to każde jest jej świadome.- Trzy dni temu weszłam pod prysznic i zauważyłam, że skończył się szampon, który Peeta zostawił u mnie. Odkąd wróciłam ze szpitala szampon i żel pomagały mi pamiętać jak pachniał. A gdy szampon się skończył co przecież nie jest żadnym dramatem bo przecież wystarczy iść do sklepu i kupić kolejny brakło mi powietrza w płucach. Momentalnie zaczęłam się dusić i płakać. Osunęłam się na płytkach i przez godzinę nie potrafiłam się opanować.
- Jesteś nieśmiały? Przecież podczas koncertów wychodzisz przed setki tysięcy ludzi.
- Nie mogę powiedzieć, że jestem tak wyluzowany jak reszta, ale jestem przekonany, że gdyby nie dziadek na pewno byłoby o wiele gorzej. - Patrze na niego i nie mogę oprzeć się wrażeniu że właśnie coś się stało. W niewyjaśniony sposób. Wiem, że od tej chwili będzie już inaczej. Już zawsze będę mogła porozmawiać z chłopakiem o rzeczach które mnie bolą. Śmieszne, że to właśnie śmierć nas zbliżyła. Widząc jego oczy wiem, że też to czuje. Jakaś niewidzialna nić porozumienia. I chodź żadne z nas nie wypowiada słowa "przyjaciel", żadne z nas nie nakleja na nas tej etykietki to każde jest jej świadome.- Trzy dni temu weszłam pod prysznic i zauważyłam, że skończył się szampon, który Peeta zostawił u mnie. Odkąd wróciłam ze szpitala szampon i żel pomagały mi pamiętać jak pachniał. A gdy szampon się skończył co przecież nie jest żadnym dramatem bo przecież wystarczy iść do sklepu i kupić kolejny brakło mi powietrza w płucach. Momentalnie zaczęłam się dusić i płakać. Osunęłam się na płytkach i przez godzinę nie potrafiłam się opanować.
- Z czasem nauczysz się żyć bez niego. Któregoś dnia zauważysz, że już tak nie boli gdy o nim myślisz. A do tego czasu musisz po prostu zmuszać się do wstania z łóżka, do tego aby się ubrać i zjeść. A do tego momentu po prostu nie zapominaj oddychać. - Mówiąc to stawia przede mną kubek z gorącym kakao. Gdy podnoszę na niego wzrok i patrze się na jego twarz wiem, że mówi to nie dlatego żeby mnie pocieszyć. Mówi to bo wie z własnego doświadczenia.
***
Nie wiem jak się to stało, ale pierwszy raz od wypadku udaje mi się przespać pięć godzin bez ciągłego budzenia się. Gdy zegar wskazuje godzinę 10:23 nie wierze własnym oczom. Przecieram je kilka razy, ale godzina za każdym razem jest taka sama. Wygrzebuje się spod ciepłej pierzyny i wychodzę z pokoju. Słyszę odgłosy dobiegające z kuchni i właśnie tam kieruje swoje kroki. Strasznie zimo mi w nogi, ale staram się to ignorować. Nie jestem przecież małym dzieckiem. Nic mi nie będzie.
- Mleko, cukier? - Dobiega do mnie już wyraźny głos Liam'a
- Nie dzięki, piję czarną. - Tego głosu się nie spodziewałam. Nigdy nie sądziłam, że będę przerażona słysząc głos John'a. Wchodzę do kuchni i gdy tylko Zauważa mnie mój brat. Okręca się przodem do mnie na barowym stołku i rozkłada ramiona tak ażebym przyszła się do niego przytulić. Nie zastanawiając się nawet co robię i gdzie jestem. Podbiegam do niego, a on otacza mnie swoimi rękoma przygniatając mnie tak, że ledwo mogę oddychać. - Jak się czujesz? - Pyta dyskretnie, tak że tylko ja słyszę. Wiem, że się martwi. Zawsze to robi. W końcu jestem jego małą siostrzyczką.
- Jest ok. - Tylko na tyle mnie stać. Wtulam się w niego jeszcze bardziej, żeby wiedział, że nie chce teraz na ten temat rozmawiać. Gdy w końcu jestem gotowa. Odrywam się od niego i odwracam. Nie zdawałam sobie z sprawy, że w kuchni są wszyscy. I jest mi teraz strasznie głupio. Nie sądziłam, że wszyscy będą świadkiem chwili mojej słabości. Siadam na stołku obok John'a niepatrząca na nikogo. Do głowy przychodzi mi myśl "Jak nie będę ich widziała oni też mnie nie będą widzieć." Wiem że to tak nie działa. Wiem że zachowuje się jak dziecko, ale w tym momencie nie potrafię inaczej.
- Kawy? - Ciszę przerywa Liam.
- Tak poproszę. - To jedyne na co zdobywam się w tej chwili.
- Musimy pojechać do NCA.
- Co ?! - Jedno słowo, które wypowiadamy wszyscy razem.
- Mleko, cukier? - Dobiega do mnie już wyraźny głos Liam'a
- Nie dzięki, piję czarną. - Tego głosu się nie spodziewałam. Nigdy nie sądziłam, że będę przerażona słysząc głos John'a. Wchodzę do kuchni i gdy tylko Zauważa mnie mój brat. Okręca się przodem do mnie na barowym stołku i rozkłada ramiona tak ażebym przyszła się do niego przytulić. Nie zastanawiając się nawet co robię i gdzie jestem. Podbiegam do niego, a on otacza mnie swoimi rękoma przygniatając mnie tak, że ledwo mogę oddychać. - Jak się czujesz? - Pyta dyskretnie, tak że tylko ja słyszę. Wiem, że się martwi. Zawsze to robi. W końcu jestem jego małą siostrzyczką.
- Jest ok. - Tylko na tyle mnie stać. Wtulam się w niego jeszcze bardziej, żeby wiedział, że nie chce teraz na ten temat rozmawiać. Gdy w końcu jestem gotowa. Odrywam się od niego i odwracam. Nie zdawałam sobie z sprawy, że w kuchni są wszyscy. I jest mi teraz strasznie głupio. Nie sądziłam, że wszyscy będą świadkiem chwili mojej słabości. Siadam na stołku obok John'a niepatrząca na nikogo. Do głowy przychodzi mi myśl "Jak nie będę ich widziała oni też mnie nie będą widzieć." Wiem że to tak nie działa. Wiem że zachowuje się jak dziecko, ale w tym momencie nie potrafię inaczej.
- Kawy? - Ciszę przerywa Liam.
- Tak poproszę. - To jedyne na co zdobywam się w tej chwili.
- Musimy pojechać do NCA.
- Co ?! - Jedno słowo, które wypowiadamy wszyscy razem.
***
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz