piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 26 - "Better"

***

Trzaśnięcie drzwiami zbudziło mnie ze snu, który ostatnio tak bardzo był mi potrzebny. Kto wchodzi do domu trzaskając drzwiami? Jedynie niewychowana osoba. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jestem wszczepiona w czyjeś ramie. Zupełnie jakby moje życie już nie było popieprzone. Zbliżające się kroki przedzierały się przez odgłosy telewizora. Zmuszona sytuacją postanowiłam otworzyć jedno oko i rozejrzeć się. Biały podkoszulek, który zobaczyłam, jako pierwszy przywrócił wszystkie wspomnienia. Właśnie leciała druga część Ojca Chrzestnego. Zayn drzemał na fotelu. Liam wraz z Lous'em zajmowali prawą kanapę, a ja z Niall'em lewą. Podniosłam głowę. Niall spojrzał na mnie, ale jego jedyną reakcją był uśmiech i powrócił do oglądania filmu. Mój umysł zarejestrował, że nie słyszę już kroków. W tym samym momencie ktoś postanowił zaświecić światło. W pierwszej chwili zrobiło się tak jasno, że pozostawienie otwartych oczu sprawiało fizyczny ból.
- Co ona tu robi? - Nie musiałam patrzeć, aby wiedzieć, kto wypowiada te słowa. 
- Jesteś pijany! - Liam poderwał się z kanapy.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie. - Zaczął iść w stronę kanapy, na której siedziałam. Instynktownie starałam się skurczyć i schować gdzieś gdzie nikt by mnie nie znalazł. Blondyn chyba to wyczuł, bo obrócił zakrywając mnie. - Co ona tu robi?
- Siedzi. Nie widzisz? - Louis sarkastycznie włączyć się do rozmowy. - Upiłeś się to idź spać. - Mówiąc to zaczął podnosić się z kanapy. Senna atmosfera rozprysła się niczym mydlana bańka.
- Nigdzie nie pójdę do puki ona nie wyjdzie z mojego domu. - Chodź zabolały mnie słowa, które wypowiedziałam starałam nie dać po sobie znać, że w jakikolwiek sposób wzięłam je do siebie. Nie chciałam dać mu satysfakcji. Po tych słowach zaczęłam podnosić się z kanapy. Nie chciałam robić zamieszania. Nie miałam zamiaru wywoływać kłótni.
- Ja już pójdę. Zrobiło się naprawdę późno. Dziękuje za bardzo miły wieczór. - Mówiąc to ścisnęłam ramię Niall'a i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia.
- Nie, poczekaj. - Zawołał za mną. - Przypominam Ci, że to nie jest tylko twój dom. Zaprosiłem Charlie i jest moim gościem. Nie możesz zwracać się tak do moich gości. Nie wolno Ci zwracać się tak do nikogo. Nie jesteś świętą krową Harry. Nic nie upoważnia Cię to traktowania tak kogokolwiek.
- Ty to chyba sobie jaja robisz. - Wzburzony chłopak zaczął iść w stronę blondyna. - Własnym uszom nie wierze, że powiedziałeś coś takiego. Po tym wszystkim.. - Wypowiedź chłopaka przerwał głośny dźwięk telefonu.
- Tak słucham? - Nie chciałam podsłuchiwać rozmowy, dlatego zaczęłam ubierać buty. - Jest u mnie. Jeśli chcesz dam Ci ją. - Dopiero po tym jak chłopak postukał mnie w ramię dotarło do mnie, że owa ona to ja.
- Tak? - Nie wiedziałam, z kim rozmawiam.
- Dlaczego masz wyłączony telefon!? - Chyba jeszcze nie słyszałam żeby mój brat był aż tak przerażony.
- Nie mam. To znaczy nie wyłączałam go. Pewnie się rozładował. - Zupełnie nie rozumiałam, o co mu chodzi. - Przecież nic się nie stało. Nic mi nie jest. Właśnie miałam zamiar wracać do siebie.
- Boże, jak dobrze, że nic Ci nie jest! Zostań tam gdzie jesteś. W Twoim mieszkaniu był pożar. Już myślałem, że.. - Głos mu się załamał.
- Jestem cała. Nie było mnie w domu. Po wyjściu od Filipa skontaktowałam się z Niall'em. Nie było mnie w domu od dwóch dni. - Słyszałam jak Harry prycha "Filip? Kolejny do kolekcji." I gdyby nie wzmianka, że miałam pożar w mieszkaniu zapewne już bym się z nim kłóciła żeby nie wtrącał się do mojego życia. - Zaraz, jak to pożar. Jaki pożar. Zaraz będę.
- Nigdzie nie przyjeżdżaj. Na nic się nie przydasz. Ja wszystko załatwię. Zostań tam gdzie jesteś. Jak tylko będę mógł to przyjadę po Ciebie. – Używał tonu nieznoszącego sprzeciwu. Często, gdy byliśmy mali a ja chciałam pobawić się jego zabawką pouczał mnie nim żeby przypadkiem nie przyszło mi do głowy zepsuć którąś z jego ukochanych zabawek. – Chciałbym jeszcze porozmawiać z Niall’em czy mogłabyś oddać mu telefon i bardzo Cię proszę naładuj swoją komórkę jak mogłaś nie zauważyć, że bateria jest na wykończeniu. Zachowałaś się bardzo nieodpowiedzialnie a gdyby Ci się coś stało? Jak skontaktowałabyś się z kimkolwiek?
- John.. nie jestem małym dzieckiem potrafię o siebie zadbać. Wydaje mi się, że zapędzasz się w próbie kontrolowania mnie. – Byłam wściekła, że traktuje mnie jak małe dziecko, którym już od dłuższego czasu nie jestem. – Na razie. – Nie czekając na jakąkolwiek reakcje z jego strony oddałam komórkę właścicielowi.
- Tak.. Ok.. Nie, nie jest to żaden problem… Jasne, jak długo będzie trzeba.. Ok.. Tak, to do zobaczenia. – Seria bezsensownych odpowiedzi kompletnie zbiła mnie z tropu starałam się ubierać jednoczenie podsłuchując żeby wiedzieć, co się dzieje. Niestety nic nie rozumiałam ze zdawkowych wypowiedzi blondyna. – Zostajesz u nas. – Powiedział zwracając się do mnie. – A Ty! – Odwrócił się do Harrego. – Nie skomentujesz tego w żaden sposób. Jasne! Nie obchodzi mnie, co o tym myślisz. Jeśli coś Ci się nie podoba to droga wolna możesz wyjść. Nikt nie każe Ci tu zostać. Czy ktoś ma jeszcze coś do powiedzenia na ten temat? – Zadał pytanie rozglądając się po pokoju. Louis uśmiechnął się pod nosem, a Liam podniósł jedynie ręce w obronnym geście. Nikt więcej nie odezwał się na temat mojego ewentualnego wyjścia. Harry bez słowa wyszedł z pokoju, a my w ciszy skończyliśmy oglądać drugą część Ojca Chrzestnego, po czym Liam stwierdził, że był to dzień pełen wrażeń i najrozsądniej będzie przełożyć oglądanie kolejnej części o Don Vito Corleone. Zostałam ulokowana w sypialni gościnnej. Blondyn pożyczył i koszulkę z napisem „Free Hugs” oraz spodenki abym nie musiałam spać w swoim ubraniu. I mimo że bardzo starali się abym czuła się jak najlepiej ja cały czas miałam poczucie, że jestem intruzem i nie powinno mnie tu być. Leżąc kolejną godzinę w łóżku starałam się chodź na chwilę się zdrzemnąć, chodź odrobinę podładować baterie, ale sen nie był ostatnio moim przyjacielem. Wraz z odejściem Peety odszedł i on.

***

Obudziłam się w łóżku ponownie dzisiejszego dnia, lecz druga pobudka była zdecydowanie lepsze od pierwszej. Leżałam wtulona w ciepły, nagi tors Peety. Mojego boga sexu na wyłączność. Mięśnie klatki piersiowej miał twarde niczym skała, przy czym skóra była niesamowicie miękka i ciepła. Zawsze pachniał tak samo, była to oszałamiająca mieszanka - drogi żel pod prysznic i miętowy szampon. Był osobą, która od razu skupiała na sobie uwagę. Niezwykle przystojny. Lecz pod pięknem fizycznym znajduje się jego wnętrze, które jest jeszcze piękniejsze. Był tak zwanym "36.6" i było to moje własne "36.6". Peeta oddychał miarowo, co oznaczało, że jeszcze spał. Postanowiłam to wykorzystać. Mogłam bezkarnie i zupełnie bez żadnych zahamowań popatrzeć sobie na niego. Gdy oderwałam się od niego. Jak gdyby szukając mnie przekręcił się w moją stroną, a ponieważ nie napotkał mnie zakleszczył w swoich ramionach poduszkę. Spał teraz na brzuchu z poduszką, którą przed chwilą zagarnął pod głową. Ta poza jeszcze bardziej uwidaczniała jego idealnie umięśnione ramiona i plecy.

Nie mogłam spać, a wspomnienia były zbyt świrze, za bardzo bolały. Postanowiłam przerwać je i zejść na dół napić się czegoś. Idąc w stronę kuchni usłyszałam słowa piosenki, które zważywszy na godzinę 4 a.m. były dość zdumiewające.

And I'm feeling like death
You don't see what I see

Does it makes you feel better
Cause it's making me worse
Does it makes you feel better
Cause it's making me hurt
Does it make you feel good
When I'm falling apart
Does it make you feel good
Good
Good

Does it makes you feel better
Cause it's making me worse
Does it makes you feel better
Cause it's making me hurt
Does it make you feel good
When I'm falling apart


Stanęłam w drzwiach kuchni. Nie wiedziałam czy mogę wejść do niej może osoba znajdująca się w niej chciała być sama nie chciałam nikomu przeszkadzać.

Does it make you feel good
Good
Good
Good

Cause it's making me worse

- Napijesz się kakao, podobno pomaga na sen. – Zwrócił się do mnie a ja nie wiedziałam jak się zachować nie miałam pojęcia, że mnie zauważył. Nie chciałam żeby pomyślał, że podsłuchiwałam go. W zasadzie to sama nie wiem, dlaczego przyszłam do kuchni.

***




***

4 komentarze:

  1. tylko tyle? szkoda myślałam że będzie więcej rozdziałów :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziś dodany kolejny. Mam nadzieje, że i ten Ci się spodoba.
      xx C

      Usuń
  2. Nie będzie już kontynuacji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udało się. Po długie przerwie dodany kolejny rozdział. Mam jedynie nadzieje, że jeszcze mnie nie skreśliłaś.
      xx C

      Usuń