***
- Mamusiu tak bardzo Cię proszę ucieknijmy od tatusia. – mówiła mała dziewczynka która przytulała się do swojej rodzicielki. – Nie chcę aby tatuś Cię krzywdził.
- Dobrze kochanie, uciekniemy od tatusia. – Mówiąc to jeszcze nie wiedziała jak to zrobi. Nie miała pojęcia jak dadzą sobie radę. Miała dwójkę dzieci i nigdy nie pracowała. Co prawda skończyła studia, ale nie odbyła praktyk. Na ostatnim roku studiów wyszła za swojego ukochanego i nie nigdy nie musiała pracować. To on utrzymywał rodzinę. Ona musiała się tylko zająć prowadzeniem domu i wychowywaniem ich dzieci. Wiedziała jedynie, że dłużej nie zniesie takiego życia. Wiedziała, że jedynym wyjściem jest odejść od niego i zabrać ze sobą dzieci. Niesamowicie bała się, że zacznie szukać jej i dzieci. Ale nie mogła pozwolić aby jej dzieci wychowywały się w takiej rodzinie.
***
- Ana stało się coś?
- Posłuchaj wytłumaczę Ci wszystko jak tylko się spotykamy. Ale bardzo Cię proszę nie mów nikomu o tym, że do Ciebie dzwoniłam i prosiłam Cię o pomoc. Nie pytaj o szczegóły po prostu musisz mi pomóc. Wyjaśnię wszystko gdy się spotkamy.
- Dobrze Ano, czego ode mnie oczekujesz?
- Muszę uciec z dziećmi jak najdalej od Charles'a.
- Ana co się dzieje?
- Proszę Cię Matthew nie pytaj teraz o to.
- Ok, zadzwoń jutro o 12. Postaram się wszystko załatwić.
***
- Dobrze bardzo Ci dziękuje za pomoc Matthew
- Pamiętaj dwa dni. Godzina 11. Będę na was czekał na lotnisku.
- Dziękuje
- Nie ma problemu Ana. Od czego jest rodzina.
- Matthew?
- Tak?
- Kocham Cię
- Ja Ciebie też mała
***
- Cześć robaczki, co tam u was? Stęskniliście się za starym wujkiem?
- Ohhh wujaszku przecież nie jesteś stary – odpowiedział pewnie chłopiec
- Cieszę się, że jeszcze o mnie tak myślisz John – powiedział mężczyzna – Jak minął wam lot?
- Było super, dostałam sok pomarańczowy – wykrzyczała z wielkim entuzjazmem mała blond księżniczka
- Wspaniale. W takim razie zbierajmy się. – Powiedział mężczyzna wziął bagaże od swojej siostry i posyłając jej pokrzepiający uśmiech ruszył za dziećmi.
***
- Matthew proszę nie krzycz na mnie.
- A dzieci? Co z nimi? Czy na nie też podnosił rękę?
- Nie.
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? Dlaczego nie odeszłaś od niego wcześniej? Od jak dawna Cię bije?
- Ohhh Matt proszę Cię.
- Ana!
- 6 lat
- Co? 6 lat? I ty nic z tym nie zrobiłaś? Przecież mogłaś odejść wcześniej! Przecież powinnaś odejść 6 lat temu.
- Wtedy nie miałabym Charlie. Miałabym tylko John'a.
- Jezu Ana dlaczego na to wszystko pozwalałaś?
- Ponieważ go kocham, a on kocha mnie.
- Kocha Cię tak bardzo, że jedyny sposób w jaki potrafi to okazać to pięści?
- Proszę Cię Matthew.
- Ok, ale powiedz mi jedno. Co się zmieniło, że postanowiłaś od niego odejść?
- Dzieci mnie o to poprosiły.
- Ok, posłuchaj masz komórkę?
- Tak.
- Wyciąg z niej kartę sim, najlepiej całkiem wyłącz. Jutro kupimy Ci nową. Charles na pewno będzie Cię szukał.
***
- Uspokój się. Ten krzyk nic Ci nie da. Nie ma jej tu. Wyjechała. Miała dość swojego życia. Przyleciała tu spędziła jeden dzień i gdzieś wyjechała.
- Gdzie!
- Nie wiem nic mi nie powiedziała. Nic nie wytłumaczyła. Może ty będziesz na tyle łaskawy i wytłumaczysz?
Trzydziestoośmioletni mężczyzna wyszedł z biura strzelając przy tym drzwiami.
***
- Boże dzieci ciągle pytają gdzie jest Charles i kiedy go zobaczą. Nie wiem co mam im powiedzieć.
- Powiedz, że jest daleko i nigdy już nie wróci. Przyzwyczają się to twardziele.
Szykuje się fajne opowiadanie :)) - Buraczek :*
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Ci się spodoba
UsuńDo następnego komentarza
xx C