środa, 20 listopada 2013

Rozdział 6 - "Drunk"


***
Modliłam się o to aby drzwi były zamknięte. Przecież leżę na podłodze, spodnie mam ubrane do połowy i widać mi bieliznę. Klamka zmierzała w dół i nic nie mogłam zrobić. Pozostawała jedynie modlitwa i wiara w Filipa, że nie zostawił on otwartych drzwi po przetransportowaniu mnie do mojego domu. Kamień spadł mi z serca kiedy zobaczyłam, iż mimo że klamka została przekręcona a drzwi popchnięte to były one dalej zamknięto co było różnoznaczne z tym iż byłam uratowana przed totalną kompromitacją.
- Charlie co się dzieje? Możesz mi otworzyć?
- Tak już idę – Krzyknęłam jednocześnie zbierając się z podłogi pod drzwiami. Włożyłam na siebie nieszczęsne spodnie i złapałam jedną ręką za klamkę, a drugą za zamek. Wydał on z siebie śmieszny dźwięk i drzwi zostały otworzone, a moim oczom ukazał się Harry. Nooo świetnie wyglądam przy nim jak tysiąc nieszczęść. On młody bóg, a ja.. Niemająca na nic czasu niezdara która nawet spodni na siebie nie potrafi założyć bez większych komplikacji. Kompletnie nie rozumiem czego on ode mnie chce. Chyba już kompletnie musi się mu nudzić skoro chce spędzać ze mną czas.
- Mogę wejść – Moje rozmyślania brutalnie zostały przerwane skutecznie sprowadzając mnie z powrotem na Ziemię.
- Tak, oczywiście że tak. Przepraszam za moje zachowanie. – Powiedziałam próbując ukryć zażenowanie. – Masz może na coś ochotę? Coś do picia? – Udałam się do kuchni w zasadzie zostawiając go w drzwiach. Mając nadzieje, że się domyśli i wejdzie jednocześnie nie zauważy że właśnie w tym momencie staram się ukryć rumienieć który pokazał się na moich policzkach. – To co Ci podać Harry? Sok, woda, kawa?
- Sok będzie ok. Poza tym nie ma sensu się rozsiadać. Przecież wychodzimy. – Powiedział uśmiechając się do mnie w tak niesamowity sposób że na wszelki wypadek podparłam się na blacie. Nie chciałam przecież po raz kolejny wylądować na podłodze przez moje miękkie w tej chwili kolana.
- Wychodzimy? A gdzie my wychodzimy?
- No tak. Nie pamiętasz ostatnio jak rozmawialiśmy mówiłaś coś o zakupach. Więc pomyślałem że Ci pomogę.

***

Właśnie wsiadłam do samochodu i czekałam aż Harry go obejdzie i usiądzie obok mnie.
- No to powiedz mi teraz do jakiego sklepu jedziemy? – Zwrócił się w moją stronę gdy już siedział wygodnie.
- Spożywczy. – Powiedziałam uśmiechając się.

***

- Wyglądasz bardzo zabawnie chodząc po sklepie w okularach przeciwsłonecznych zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt iż mamy koniec kwietnia.
- To dla naszego dobra. Raczej nie chciałabyś zostać zaatakowana w tak piękny dzień. – Miał racje. Dzień był piękny. Słoneczny. Ja też założyłam okulary przeciwsłoneczne. Chodź nie wiem czy było to bardziej spowodowane słońcem czy faktem, że mogłam bezkarnie spoglądać na mojego towarzysza. Właśnie weszliśmy do alejki w której znajdowały się owoce i warzywa. Zaczęłam szukać mojej karteczki z listą zakupów, ale po chwili zorientowałam się, że została ona na biurku.
- O niee.. nie mam listy. Została w domu. – Powiedziałam załamującym się głosem.
- Nic się przecież nie dzieje. Po prostu musisz sobie przypomnieć co na niej zapisałaś. Pochodzimy trochę po sklepie i na pewno sobie przypomnisz. – Melodia jego głosu tak szybko potrafiła mnie uspokoić. Było to coś w stylu: „maleńka jestem przy Tobie, nie musisz się niczego obawiać”.
- Ja się bez listy nigdy nie ruszam. Zawsze o czymś zapominam. No dobra. To co ja miałam kupić. Warzywa i owoce? Cytryna, trochę bananów. – Mówiłam a Harry pakował do koszyka. Muszę przyznać, że szło mu to bardzo dobrze. Jak gdyby nigdy nie robił niczego innego. Czy jest coś w czym nie jest dobry? – Całkiem nieźle idzie Ci pakowanie do koszyka. Przechodziłeś jakiś kurs?
- Oczywiście, że tak. Każdy z nas przeszedł taki kurs. Zawsze musimy kupić dożo jedzenia więc doskonalimy nasze umiejętności. – Powiedział jednocześnie obracając się w moją stronę z niewiarygodnym uśmiechem na ustach. Nie miałam zielonego pojęcia jak zareagować na jego wypowiedź. Faktycznie mieszkają w piątkę. Byłam pewna, że ktoś robi im zakupy, że nie muszą zajmować się sami takimi błahymi sprawami jak zapełnienie lodówki.
- Ok, to chyba wszystko chodźmy na nabiał. Tam będziesz miał trochę większe pole do popisu. – Ruszyliśmy w odpowiednią alejkę, a ja intensywnie zastanawiałam się jak to jest możliwe, że czułam się tak swobodnie przy moim towarzyszu. Nie mogę powiedzieć żebym była upośledzona społecznie bo będzie to ewidentne naciąganie prawdy, ale nie byłam super społeczną osobą. Zawsze podziwiałam osoby które potrafią wejść do pokoju i inni lgną do nich. Wydaje mi się, że jest to cecha z którą należy się urodzić. Mi nie było to dane. Nie to co John. Gdziekolwiek by nie wszedł roznosił wokół siebie taką aurę, że ludzie lgną do niego niczym ćmy do światła. Mama zawsze powtarza, że jesteśmy ulepieni z jednej gliny, ale natura podarowała nam zupełnie przeciwstawne charaktery. Tak samo było z Harrym wystarczyło, że wchodził do jakiegoś pomieszczenia i mimo że był ubrany w taki sposób aby nikt go nie rozpoznał to wokół niego roztaczała się aura spokoju i harmonii.
- Ej.. EJ Charlie słyszysz mnie? – Powiedział jednocześnie ściskając mnie za rękę. Chyba zamyśliłam się za mocno bo stałam w połowie drogi między owocami a nabiałem i najwidoczniej moje nogi nie miały zamiaru ruszyć dalej. – Co Ty robisz? Stało się coś?
- Nie, nie. Po prostu się zamyśliłam. Przepraszam. – Powiedziałam, popatrzyłam się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą była jego ręka. Mój mózg chyba postanowił zwolnić dzisiejszego dnia. Zauważalnie wolniej przetwarzałam bodźce, które do mnie docierały. Ruszyłam przed siebie. Mają nadzieje, że nie zauważy mojego zakłopotania oraz samoistnie zmieniającej się barwy moich policzków.
- Zamyśliłaś? To o czym lub o kim myślałaś tak intensywnie, że postanowiłaś się zatrzymać na samym środku sklepu? – Powiedział widocznie zaciekawiony i dzięki temu, że przed chwilą ściągnął okulary przeciwsłoneczne mogłam zauważyć w jego zielonych oczach iskierki których wcześniej nie widziałam.
- Co, no tak. Myślałam o Johnie.
- Johnie? Za dużo mi to nie mówi. Chyba jeszcze nigdy o nim nie wspominałaś.
- Tylko mi nie mów, że pamiętasz wszystko co Ci mówiłam. Przecież to jest niemożliwe. – Popatrzył się tylko na mnie uśmiechając. Nie odpowiedział w żaden inny sposób na moją wypowiedź.
- To co? Dowiem się kim jest John?
- To mój brat. Może kiedyś Ci o nim opowiem. – Powiedziałam i włożyłam do wózka sojowe mleko. Chyba zrozumiał, że nie chcę teraz o tym rozmawiać. Nie zadawał już więcej pytań na ten temat.

***

Zastała ostatnio torba którą trzeba było przełożyć do samochodu Harrego. Cała reszta już znajdowała się w bagażniku. Muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie wracać z tymi zakupami metrem. Byłoby to wręcz nierealne. Kupiłam więcej niż się spodziewałam, ale jestem bardziej niż pewna, że o czymś zapomniałam. Właśnie sięgnęłam po ostatnio torbę gdy pouczyłam że ktoś o prócz mnie postanowił włożyć ją do bagażnika. Najwidoczniej Harremu nie przeszkadzał fakt iż nie trzyma siatki a moją rękę. Popatrzyłam się na niego zdziwiona i zmieszana. Jego najwidoczniej bawiła cała zaistniała sytuacja i nie miał zamiaru mnie puścić. A ja w tym momencie że od ręki trzymanej przez chłopaka intensywnie rozprzestrzenia się po moim ciele przyjemne ciepło. I gdyby nie fakt, że na zewnątrz zrobiło się chłodno przez te dwie godziny które spędziliśmy w centrum mogłabym stać tak wieczność. Niestety inteligenta ze mnie osóbka i nie zasunęłam kurtki po wyjściu z budynku. Nie było wyjścia musiałam się wyswobodzić z tego jakże przyjemnego uścisku. 
- Możesz wsiadać. Samochód jest otwarty. – Bez słowa usadziłam się na wygodnym fotelu pasażera. Harry wsiadł. Odpalił samochód i ruszyliśmy do mnie. Nic nie mówiliśmy, ale nie była to  jedna z tych niezręcznych sytuacji. Delektowałam się spokojem, a w tle grało radio właśnie leciała piosenka: EdSheeran - Drunk gdy usłyszałam, że Harry ją nuci.
But our house gets cold when you cut the heating
Without you to hold I'll be freezing
Can't rely on my heart to beat it
'Cause you take part of it every evening
Take words out of my mouth just from breathing
Replace with phrases like when you're leaving me.

Should I, should I?
Maybe I'll get drunk again
I'll be drunk again
I'll be drunk again
To feel a little love


Ciekawe czy jest tego świadomy. Może robi to mimowolnie lub po prostu nie sądzi że mogę go usłyszeć. Harry śpiewał, a ja niczym zaczarowana nie mogłam skupić się na niczym innym niż jego melodyjny głos.

I wanna hold your heart in both hands
I'll watch it fizzle at the bottom of a Coke can
And I've got no plans for the weekend
So shall we speak then
Keep it between friends
No one know you'll never love me like you used to.

There maybe other people like us
You see the flicker of the clip when they light up
Flames just create us, burns don't heal like before
You don't hold me anymore.

On cold days Coldplay's out like the band's the name
I know I can't heal things with a hand shake
You know I can't change as I began saying
You cut me wide open like landscape
Open bottles of beer but never champagne
To applaud you with the sound that my hands make
Should I, should I?
Maybe I'll get drunk again
I'll be drunk again
I'll be drunk again
To feel a little love
Harry nagle popatrzył się na mnie i uśmiechnął.
- Będę pijany znowu by poczuć trochę miłości.
- Co? – Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi
- Kilka ostatnich wersów śpiewałaś ze mną. – O cholera. Wiedział, że go słucham. A co gorsza słyszał jak ja śpiewam. – Poszło Ci całkiem dobrze. Ed byłby dumny z Ciebie słysząc taki cover. – Nie odezwałam się ani słowem. Nie byłam w stanie. Mój język przybrał postać ciężkiej kłody.

***

Nie miałam siły. Chodź większość przyniósł Harry. Właśnie leżały w kuchni na blacie i czekały aż ktoś się nimi zajmie. Dziwnym trafem nikomu nie było po drodze do kuchni. Dosłownie doczołgałam się do łóżka i runęłam na nie nie patrząc już na cokolwiek. W moje ślady poszedł Harry, który chwilę później leżał już koło mnie.
- Wiesz, że dużo osób chciałoby być właśnie na Twoim miejscu? – Przekręciłam głowę prawą stronę aby móc na niego popatrzeć. Zupełnie automatycznie moja brew podniosła się. Nie sądziłam że leżymy aż tak blisko siebie.
- Wiesz, że dużo osób chciałoby być właśnie na Twoim miejscu? – Powtórzyłam za nim dokładnie słowo w słowo.
- Jestem w stanie w to uwierzyć. – Takiej odpowiedzi zupełnie się nie spodziewałam. Moje kąciki ust delikatnie powędrowały do góry lecz w żaden sposób nie skomentowałam jego odpowiedzi. Chyba domyślił się, że nie zamierzam nic powiedzieć bo po chwili zaczął – Jest po 5 p.m nie masz ochoty zjeść jakąś kolacje?
- Chyba trochę na nią za wcześnie. Nie uważasz?
- Teraz może i tak, ale musisz jeszcze rozpakować zakupy i musimy się stąd przetransportować.
- Przetransportować? Niby gdzie?
- Tak jakoś wyszło, że obiecałem przywieść Cię na kolacje. Ostatnie wasze spotkanie to jest Twoje i chłopaków było dość… specyficzne. Po prostu chcą Cię lepiej poznać.
- Muszę?
- Obiecałem.
- W takim razie. Mógłbyś mi pomóc? Ja się przebiorę, a Ty rozpakuj zakupy. – Harry popatrzył się na mnie przez chwilę a następnie na jego twarzy zakwitł niesamowity uśmiech.
- Ok.

***

Znów dzisiejszego dnia siedzieliśmy w samochodzie. Było już przed 19 gdy wjechaliśmy na podjazd ogromnego domu. Niesamowicie szybko płynął czas gdy miałam przy sobie Harrego. Zanim się przebrałam musiałam się chwilę zastanowić co powinnam na siebie włożyć. Chodź zazwyczaj nie przywiązywałam większej uwagi do tego w co byłam ubrana. Kolacja była z góry ustalona więc doszłam do wniosku, że podarte dżinsy i wyciągnięty sweter nie jest najlepszą opcją. W końcu zdecydowałam się na: spódnicę, trampki i koszulkę, a no to zarzuciłam czarny płaszcz. Zatrzymaliśmy się na podjeździe. Harry okrążył samochód aby otworzyć mi drzwi. Podał mi rękę przy wysiadaniu i tak już zostało do frontowych drzwi podeszliśmy trzymając się za ręce. Już mieliśmy wchodzić gdy Harry nagle się obrócił i powiedział

- Chciałem tylko abyś wiedziała, że…
***

***

Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Czekam na wasze opinie. Może ktoś już się domyśla co Harry ma zamiar powiedzieć Charlie? 
Do przeczytania 
xx C
***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz