wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 7 - "What Now"


***
Już mieliśmy wchodzić gdy Harry nagle się obrócił i powiedział
- Chciałem tylko abyś wiedziała, że bardzo ładnie wyglądasz. – Powiedział i nie czekając na moją reakcję otworzył frontowe drzwi i wciągnął mnie do domu. Poczułam się jakbym dostała w głowę młotem. Wszystko nałożyło się na siebie w tak niewielkim odstępie czasu, że nie byłam do końca w stanie powiedzieć co działo się po czym. Wypowiedź Harrego. Otworzenie drzwi. Szarpnięcie za rękę. Nieszczęsny próg o który się potknęłam. Lądowanie na czym twardym, a jednocześnie miękkim i ciepłym. Oszałamiający zapach. Niesamowita zieleń.
- Jak już skończycie to zapraszam do salonu. Ludzie już się zaczynają zbierać. – Powiedział ktoś, ale stałam do niego tyłem i nie potrafiłam powiedzieć kto był światkiem tego co się tu wydarzyło. A może nic się nie wydarzyło, a jedynie moja wyobraźnia bardzo intensywnie pracuje?
- Zaraz przyjdziemy. Chce jeszcze coś pokazać Charlie, Liamie. – Powiedział zupełnie nie podnosząc wzroku na osobę do której była kierowana wypowiedź.
- Ok, tylko nie za długo. Wszyscy chcą w końcu poznać Charlie. – Na te słowa przeszedł przez całą długość mojego organizmu dreszcz przerażenia na co uśmiech Harrego jedynie się pogłębił uwydatniając dołeczki.
- Zobaczę co da się zrobić. – Chłopak nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ponownie pociągnął mnie za kolejne drzwi. Tym razem znajdowaliśmy się w kuchni. Mój mózg właśnie przetworzył wypowiedź Liama: „Wszyscy chcą w końcu poznać Charlie.”  A mój organizm nie zareagował najlepiej na tą informację. Chcą mnie poznać? Będę w centrum uwagi? Ohhh nie dobrze, bardzo nie dobrze. Chyba muszę znaleźć jakąś drogę ucieczki. Wymknę się i wrócę do domu. No i ciekawe jak wrócisz?
- Charlie. Jakoś dziwnie zbladłaś?
- A Ty byś nie zbladł gdybyś miał być przesłuchiwany? – Robiło mi się co raz bardziej niedobrze. Mój żołądek właśnie jechał na Rollercoasterze.
- Daj spokój. Nikt nie ma zamiaru Cię przesłuchiwać. Napijesz się czegoś? – Powiedział i posadził mnie na jednym z barowych stołków przy blacie.
- Kawy?
- O tej porze? – Powiedział a w jego głosie dało się wyczuć zdziwienie.
- Tak. – Chyba zauważył w moich oczach rozpacz bo już nic nie powiedział tylko nastawił ekspres do kawy na Vanilla Latte z mlekiem sojowym. Skąd on wziął mleko sojowe? Czyżby któryś z domowników także miał uczulenie?
***

Sączyłam kawę i powoli starałam się uspokoić. Gdy drzwi do kuchni otworzyły się.
- No tu jesteście. Wszędzie was szukamy. W sumie to byliśmy pewni, że poszliście do sypialni. Nawet poszły zakłady. – Po tej wypowiedzi wiedziałam jedno. Do żadnego salonu się nie wybieram. Mają o mnie całkiem niezłe zdanie.
- Banda kretynów. A po co mielibyśmy tam iść. Charlie nie czuje się najlepiej i chciała się po prostu napić.
- Kawy – Powiedział Niall z powątpiewaniem. Totalna katastrofa. Jeszcze ich nie poznałam a już wyszłam na niezłego dziwaka. W sumie czego mogłam się spodziewać?
- Odezwał się. Ciebie uspakaja jedynie jedzenie. Nie czepiaj się innych. – Najwidoczniej Harry próbował mnie bronić. Ja czułam się niczym Titanic z każdą minutą szłam na dno. Chłopak złapał mnie za rękę. I chodź opierałam się z całej siły nie byłam wstanie pozostać w kuchni. Zostawiliśmy Nialla w kuchni z jego twarzy można było przeczytać jak z otwartej księgi wielki, czerwony napis „WARIATKA” Chcąc, nie chcąc zostałam wepchnięta do wielkiego salony który wypełniony był sporą gromadką ludzi. Nagle wszystkie oczy zostały zwrócone w moją stronę i zapadła dziwna cisza w tle leciała melodia
Rihanna- What Now

I've been ignoring this big lump in my throat
I shouldn't be crying, tears were for the weak
The days I'm stronger, now what, so I say
But something's missing

Whatever it is, it feels like it's laughing at me through the glass of a two-sided mirror
Whatever it is, it's just laughing at me
And I just wanna scream

What now?
I just can't figure it out
What now?
I guess I'll just wait it out
What now?
What now?

Starałam się jednocześnie nie wypuścić z ręki mojej kawy i ukryć za Harrym. Chodź było to bardzo trudne ponieważ w dalszym ciągu trzymał mnie za drugą rękę. Bardzo dobrze zdawałam sobie jak bardzo dziecinnie zachowywałam się w tym momencie, ale nie potrafiłam inaczej. W głowie huczało mi jedynie zdanie: „bierz nogi za pas i wiej stąd jak najdalej możesz”.
- Stało się coś, że nagle nastała taka cisza? – W jego głosie można było wyczuć niesamowite zdziwienie. On naprawdę był zaskoczony całą sytuacją. I znów można było wyraźnie usłyszeć słowa piosenki.

What now? I just can't figure it out
What now? I guess I'll just wait it out (wait it out)
What now?
Somebody tell me
What now?

- Mógłbyś w końcu przedstawić nam swoją koleżankę. – Liam wstał z kanapy i kierował się w naszą stronę. Uśmiechną się do mnie zachęcająco. Chyba próbował uratować całą sytuację. Czy Harry naprawdę nie wyczuwał panującego w pokoju napięcia?
- Ahh.. niektórzy z was znają już Charlie. Wszyscy to jest Charlie. Charlie to są wszyscy. – odwrócił się do mnie śmiejąc, gdy zobaczył moje przerażenie nie śmiał się już tak głośno. – Wszystko będzie dobrze. Będę osłaniał Cię własnym ciałem. – Szepnął mi na ucho przytulając mnie do siebie. Poczułam intensywny zapach jego perfum i po prostu wiedziałam, że nic mi się nie stanie. Jego zapach powodował szybsze bicie mojego serca jednocześnie uspokajając moje nerwy. Odsunął mnie od siebie, złapał za rękę i poprowadził w stronę kanapy na której siedziało dwóch chłopaków i dziewczyna.
- Gemma poznaj Charlie. Charlie to moja siostra Gemma – Że co!? Że niby siostra!? Ale jak to!? Ale że.. Ale ja nie byłam przygotowana na to! To miała być tylko kolacja.
- Cześć Charlie miło Cię w końcu poznać wiele o Tobie słyszałam. – Powiedziała dziewczyna jednocześnie wstając z kanapy i delikatnie ściskając mnie jak bym była porcelanową laleczką którą boi się skruszyć. Chyba zauważyła, że nie zostałam przygotowana na taką liczbę ludzi i jestem oszołomiona. Ponieważ gdy mnie ściskała powiedziała przyciszonym głosem tak abym tylko ja usłyszała. – Wszystko będzie ok. Za chwilę wszyscy się do Ciebie przyzwyczają i będziesz miała spokój. – Następnie oderwała się ode mnie, uśmiechnęła i usiadła z powrotem na kanapie.
- A oto John. Chłopak Gammy. – Powiedział Harry wskazując na chłopaka siedzącego obok jego siostry. Chłopak wstał podając mi rękę i ściskając ją delikatnie
- Miło mi Cię poznać Charlie.
- Mi również jest bardzo miło Cię poznać. – Powoli zaczynałam się przyzwyczajać do tłumu który panował w pokoju. Zastanawiałam się jakim cudem tak duży pokój może wydawać się przepełniony. Jak dużo jest osób w tym domu.

***

- Uczysz się czy pracujesz Charlie? – Właśnie siedziałam na fotelu przy kominku. Harry rozpłyną się próbując pełnić obowiązki gospodarza. A ja siedziałam od 15 minut z Perrie. Chodź poznałam ją jedynie 15 minut to czułam od niej niesamowite ciepło. Siedziała na drugim fotelu który znajdował się niedaleko mojego. Dzięki temu że kominek i fotele znajdywały się w koncie pokoju nie rzucałam się w oczy jednocześnie widziałam co dzieje się w pokoju.
- I jedno i drugie. Jestem na stażu w Harper Bazar jednocześnie uczę się na
RA.
- RA?
- Tak. Royal Academy of Arts.
- Ohhh niesamowite. Nie znam nikogo kto uczył by się na tej uczelni. Dziewczyno jesteś sławna.
- Haha. Nie sądzę żebym była sławna. Po prostu się tam uczę.
- Haha ok ok. Nigdy nie postrzegałam tego w taki sposób.
- Malujesz?
- Troszeczkę. Gdy mam czas.
- Niesamowite. Mam nadzieje, że namalujesz coś dla mnie. – Chyba pierwszy raz poznałam osobę która tak często używała słowa.
- Jeśli tylko będziesz chciała mogę coś dla Ciebie namalować. Wystarczy że powiesz mi co to ma być.
- Myślałam o inwencji twórczej. Co Ci tam do głowy przyjdzie. – Wytrzeszczyłam na nią oczy. To może być trudne.
- Jesteś pewna. To może być trudne. I może trochę potrwać.
- Ok, rozumiem. Inspiracje nie wybierają. Trzeba być pod natchnieniem żeby tworzyć sztukę. – Powiedziała uśmiechając się do mnie. Zauważyłam, że w naszą stronę kieruje się Harry.
- O czym to dziewczęta rozmawiacie. – Zapytał uśmiechając się uroczo.
- O inspiracji. – Powiedziała Periie
- Inspiracji. – Powtórzył Harry
- I sztuce. – Dopowiedziałam chichocząc.
- O sztuce i inspiracji – Oczy miał okrągłe niczym pięciozłotówki. – Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Charlie mogę prosić Cię na chwilę.
- Tak, jasne. Stało się coś? – Powiedziałam jednocześnie podnosząc się z fotela. Harry złapał mnie za rękę i poprowadził do kuchni.
- Jak się bawisz?  - Zapytał mnie sadzając jednocześnie na barowym stołku gdzie wcześniej piłam kawę aby się uspokoić. Od tego czasu minęło już kilka godzin. Nie wiem co pomogło bardziej: kawa czy oszałamiający zapach Harrego. Jedno było pewne czułam się zrelaksowana. A świat stał przede mną otworem nawet w nocy. Na jego twarzy można było zauważyć, że się denerwuje. Ohhh on jest taki słodki gdy się denerwuje.
- Harry, Harry, Harry. Jest ok. Bardzo się cieszę, że zabrałeś mnie ze sobą. Chodź muszę przyznać, że na początku byłam przerażona. – Powiedziałam uśmiechając się do chłopaka.
- Bardzo jesteś zmęczona? Chcesz może coś do picia?
- Nawet nie. Chodź obawiam się o to jak wstanę jutro to jest dzisiaj. Rano mam zajęcia, potem muszę jechać do redakcji. W sumie to z chęcią bym się napiła czegoś.
- Sok? - Zapytał
- Kawa? – Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Chyba już za późno na kawę. A może jeszcze za wcześnie. – Powiedział podając mi szklankę soku pomarańczowego jednocześnie popatrzył się w bok jakby jego wzrok czegoś szukał. Odwróciłam się w stronę w którą patrzyłam na ścianie zauważyłam czarny, wskazówkowy zegar który wskazywał godzinę 2.36 am.
- Nooo nie. Jakim cudem jest już po drugiej? Nie zwlekę się rano z łóżka przecież. A nie mogę opuścić zajęć. – Powiedziałam a w moim głosie było łatwo wyczuć przerażenie.
- Nie wracaj do domu. Możesz spać u mnie. – Powiedział pewnym głosem. Na co ja zaczęłam się śmiać. Lecz gdy spostrzegłam, że mówi to całkowicie na poważnie starałam się uspokoić.
- I jak Ty to sobie wyobrażasz Harry?
- Łóżko jest duże. Spokojnie się na nim zmieścimy.
- Daj spokój. I jak już nadużyłam cierpliwości twoich współlokatorów. – Widziałam, że chce mi przerwać więc od razu dodałam – Poza tym nie mam tu żadnych swoich rzeczy Zero ubrań, nie mam swoich książek, szkiców, torby z pędzlami. To nie jest najlepszy pomysł.
- Odwiozę Cię rano do domu, a potem na uczelnie.
- Nie Harry to nie ma sensu. Jest u Ciebie impreza więc i tak nie poszłabym spać. Dodatkowo nie miałabym sumienia budzić cię tak wcześnie. – Już miał coś mówić, ale gdy zobaczył że kręcę głową westchnął i dał za wygraną.
- Ok to odwiozę Cię. Chcesz już jechać?
- Zamówi taksówkę. Przecież nie możesz wyjść z własnej imprezy. – Powiedziałam uśmiechając się do niego. – Nie byłoby to z Twojej strony zbyt uprzejme w stosunku do ludzi których zaprosiłeś.
- Nic im się nie stanie. Poza tym za chwilę wrócę.
- Wystarczy, że zamówisz mi taksówkę.
- Mówię całkiem serio Charlie. Odwiozę Cię do domu. Jest za późno żebyś wracała taksówką. Poza tym jest to niebezpieczne. – Gdy popatrzyłam w jego oczy widziałam w nich coś co nie potrafiłam w tym momencie. A może po prostu mi się tylko wydawało?
Pożegnałam się ze wszystkimi. Miałam nadzieje, że zrozumieją w jakiej jestem sytuacji i nie usłyszę tekst w stylu „zostań jeszcze z nami noc młoda”, na szczęście tak się nie stało. Harry bardzo pewnie prowadził swój samochód. Właśnie parkowaliśmy pod moim blokiem. Było chłodno dodatkowo z nieba padała mżawka lecz mimo tego dzisiejsza noc była naprawdę przyjemna. Harry otworzył moje drzwi i pomógł mi wysiąść z samochodu. Chyba miał zamiar odprowadzić mnie pod same drzwi ponieważ gdy weszłam po schodach i chciałam odwrócić się aby mu pomachać okazało się, że chłopak idzie za mną. Byłam tym zaskoczona, ale nic się nie odzywając zaczęłam kierować się w stronę swojego mieszkania. Będąc już pod drzwiami po raz drugi odwróciłam się do chłopaka, aby podziękować mu za dzisiejszy dzień no i może jeszcze wieczór.
- Świetnie się dziś bawiłam. Mam nadzieje, że Ty także.
- Można powiedzieć, że nie był to najgorszy dzień w moim życiu. – Powiedział, na co automatycznie moja prawa brew wystrzeliła na góry niczym z procy. Chwilę na mnie popatrzył i zaczął się śmiać. Co było dla mnie jeszcze mniej zrozumiałe.
- Nie rozumiem dlaczego się w tym momencie śmiejesz. – Starał się być poważna, ale jego śmiech był niezwykle zaraźliwy.
- Gdybyś widziała swoją minę, to też byś się z tego śmiała. – Odwróciłam się bez słowa do niego plecami i zaczęłam otwierać drzwi kluczem który uprzednio znalazłam w torebce. Już miałam wchodzić do środka. Gdy coś mnie podkusiłam i powiedziałam:
- Masz ochotę wejść na sok?
***



***

Mam nadzieje, rozdział się spodoba. Jak myślicie czy Harry skusi się na sok?
Do przeczytania 
xx C
***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz